Przez pierwszy tydzień po wypłacie w mojej lodówce jest dosłownie wszystko, 3 rodzaje sera 5 jogrtów, kilka rodzajów wędlin. Warzyw i owoców mnóstwo. Słodkich dziecięcych serków, budyniów i innych smakołyków- jeszcze więcej.
Taj jest przez pierwszy tydzień, w następnym robimy porządek w lodówce, połowe spleśniałych warzyw wyrzucam, sprawdzam termin ważności na sekach- i do kosza.
W następnym tygodniu kombinuje co tu ugotowąć na obiad i wchodząc do sklepu liczę, ile mi w portfelu zostało, aby uniknąć zaskoczenia przy kasie... i od pewnego czasu miałam już tego dosyć.
Policzyłam, iż na jedzenie miesięcznie mam ok 500zl, czyli dizennie przypada ok 15-16zl. Wydaje się mało? Mi też się tak wydawało, nauczyłam się planować jadłospis z wyprzedzeniem i kupować tylko to co jest potrzebne.
Mam zamiar na moim blogu umieszczać przepisy na potrawy mieszczące sie w tej kwocie , z zastrzeżeniem, iż nie są to mikroskopijne porcje ale takie, którymi na prawdę można się najeść.
Mam też wiele sprawdzonych pomysłów jak wykorzystywać pozostałości po ugotowaniu zupy czy gulaszu.
Chciałąbym stworzyć tu taką moją własna mini ksiązkę kucharska do której sama będe zaglądać i dodawać coraz to nowe przepisy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz